Pod panowaniem Prus. Wprowadzenie. W 1793 roku hr. Henckel von Donnersmarck, Łazarz III, przedstawił mieszkańcom miasta propozycję ugody, mającą na celu złagodzenie merytorycznych rozstrzygnięć orzeczenia sądowego, które kończyło spór pomiędzy nim a miastem.
Początek był następujący: skargę do sądu złożyło miasto, a to z powodu nie uwzględnienia dawnych przywilejów w nowym urbarzu z 1785 roku. Do procesu został przywołany właściciel miasta Łazarz III, który z powodu zniesienia przywilejów, jakimi cieszyło się miasto, odniósł korzyści. Jednak i on złożył skargi do tego samego sądu przeciwko miastu. A w jednej z nich domagał się prawa do warzenia i szynkowania piwa w karczmie folwarcznej, położonej na terenie miasta, które było własnością Donnersmarcków – na terenie tak zwanej Kasarni; obszar, na którym urządzono folwark był własnością Donnersmarcków. Miasto sprzeciwiało się uznaniu tego żądania. Proces sądowy trwał prawie 9 lat.
Ugoda. Przy zachowaniu pewnych warunków, przywracała ona zniesione przywileje bądź je modyfikowała. Większość miejskiego obywatelstwa i władze miasta ją zaaprobowały, składając pod dokumentem własnoręczne podpisy bądź krzyżyki. Podpis złożyło 7 – mioro. Lecz w naszym mieście znających sztukę pisania i czytania było więcej i to pośród tych, którzy nie uczestniczyli w tym swoistym referendum. Ten bojkot ze strony obywatelstwa ocenił tarnogórski kronikarz (Jan Nowak), jako świadomy brak akceptacji dla ugody; wydaje się to dość oczywiste, a nie odkrywcze.
Do tych, którzy potrafili czytać i pisać należał były burmistrz Antoni Szpott, który się wywodził z niemieckiej szlachty. Jego potomkowie prawdopodobnie nadal zamieszkują w naszym mieście. Do grupy, którzy posiedli umiejętność pisania i czytania należał również Simon Boehm, członek diaspory żydowskiej, który nie przynależał do opozycji w przedmiocie ugody.
Willa Gregora, zwana również gregorówką. Autor foto: Grzegorz Marszałek.
Willa G. Gregora. Wybudowana została na miejscu bądź w pobliżu drewnianego, a zniesionego w 1808 roku Amtshausu. W swoich początkach pełniła ona także funkcję leśniczówki. W 19. stuleciu jej przeznaczenie było zmienne. Obecnie jest własnością rodziny Urbańczyków.
Piwny przywilej. Uprawnienie do warzenia i szynkowania (sprzedaży) piwa otrzymali mieszkańcy miasteczka Georgenberg mocą aktu lokacyjnego z 23 kwietnia 1561 roku. Przywilej ten został powiązany z zamieszkaniem w mieście, przyznaniem miejskiego obywatelstwa i posiadaniem gruntu rolnego w granicach administracyjnych miasta.14 - go marca następnego roku, otrzymało miasto przywilej wolności górniczej, który obfitował w wiele zachęt dla osiedlania się w mieście górniczym.
Kogo było na to stać mógł dokupić grunt rolny. Opuszczenie miasta przez osadnika było dopuszczalne, lecz po uregulowaniu wszystkich powinności finansowych.
Rzemieślnicy. W mieście osiedlali się także rzemieślnicy, bez których pozostali mieszkańcy mieliby spore trudności w zakresie potrzeb dla życia codziennego, zresztą ich udział w życiu gospodarczym miasta przewidywał akt lokacyjny. Czy należeli oni również do grupy uprzywilejowanych piwowarów? Akt lokacyjny wymieniał ich powinności finansowe jak i w naturze. To nie wystarczało do korzystania z przywileju piwnego. Rzemieślnik otrzymywał ten przywilej, gdy stał się użytkownikiem gruntu rolnego; ten wymóg został zniesiony dopiero w XIX stuleciu.
Obywatel miejski. Kto i pod jakimi warunkami został zarejestrowany w miejskiej księdze obywatelskiej? Ubiegający się o przyznanie statusu obywatela wtedy go otrzymał, kiedy spełnił ustanowione formalne i rzeczowe wymagania. Podstawą nabycia prawa do warzenia piwa sposobem domowym i jego szynkowanie na miejscu bądź sprzedażą na zewnątrz w innych wsiach, była dla obywatelstwa dozwoloną, bo przyznane przywileje na to zezwalały. Sprzedaż mogła być zatem prowadzona również w okolicznych wsiach.
Warunkami uzyskania miejskiego obywatelstwa było: zamieszkanie w mieście Georgenberg i to we własnym domie, wzniesionym na działce otrzymanej z tytułu podjęcia pracy w obszarze przynależnym do górnictwa i posiadanie działki pod uprawę rolną i pastwisko, poza domem. A zatem nie każdy mieszkaniec miasta mógł uzyskać wpis do rejestru miejskich obywateli.
Przydomowe działki ogrodowe, warzywniki, nie spełniały warunku dającego prawo do warzenia i szynkowania piwa, dlatego każdy osadnik otrzymywał pewien nadział gruntu rolnego, poza swoim domem. Te nadziały gruntowe, co do obszaru, były prawdopodobnie różne, mniejsze dla robotników górniczych i zatrudnionych przy pracach towarzyszących górnictwu. Lecz siły fachowe dla niektórych robót górniczych, mogły liczyć na większe nadziały gruntowe, podobny przywilej mógł obejmować ówczesny skromny szczebel biurokratyczny.
Ale w miarę wzrostu liczby osadników, przy jednoczesnym coraz to zmniejszającym się areałem rolnym, którym dotychczas można było zaspokoić należące się osadnikom nadania rolno-łąkowe, mogło dojść do stanu ograniczania wielkości nadań.
Jeśli osadnicy otrzymywali nadziały gruntów rolnych i pastewnych (łąki), to można sądzić, że nie były one duże. Pierwsze zabudowania mieszkalne otaczały lasy i to w nich można było wypasać bydło, owce, które nadzorował gminny pastuch, na co nie tylko zezwalał, ale i nakazywał akt lokacyjny.
Również kuźnictwo było objęte wolnością górniczą, a przez to spinało się z górniczymi przywilejami. Ówczesne kuźnictwo to manufaktura produkcyjna, w której wytapiano z rud żelazistych surowe żelazo, przeznaczone do dalszej obrobki kuźniczej i inne metale, które poddawano także w tutejszej kuźni pierwszej obróbce.
Szkic domu wraz z zabudowaniami gospodarczymi, typu frankońskiego, według szkicu monografisty miasta Bruno Gogolina.
Oznakowanie pomieszczeń mieszkalno-gospodarczych na szkicu: a-brama wjazdowa, b-mała furta wejściowa, c-izba główna, d-komora, e-kuchnia, f-sień, g-chlew dla bydła, h-stajnia, i-chlew dla świń i kur, k-chlew dla owiec, l-stodoła, m-magazyn, n-warzywnik okołodomowy, p-studnia.
Domostwa według powyższego szkicu wraz z zabudowaniami gospodarczymi mogły być wznoszone w miasteczku Georgenberg i to od początku osadnictwa, a wprowadzali ten budowlany styl obok innych, osadnicy z przyzwyczajeniami do miejsc ich urodzenia.
Za taką praktyką przemawiało również i to, że plany zabudowań musiały uzyskać aprobatę starosty bytomskiego; z początku był nim sam margrabia Georg, a później wyznaczony przez niego urzędnik.
Na początku 20. stulecia posesja wg. przedstawionego wyżej szkicu wraz z przynależnościami zachowała się jeszcze na terenie miasta i zaprezentowany szkic jest jego odwzorowaniem. Można sądzić, że idea takiego budownictwa przywędrowała na teren naszego miasta wraz z przybyszami z obszaru górniczego Frankonii (dzisiejsza Bawaria). A więc z rodowej krainy Hohenzollernów. (szkic odwzorował monografista Bruno Gogolin).
Widok na tarnogórski rynek od strony narożnika południowo-zachodniego.
Od lewej: hotel "Pod Sześcioma Lipami, kościół i plebania ewangelicka" (zburzona po 1945), na prawo widoczny krzyż pamiątkowy założycieli miasta. Pocztówka z około 1910 r. Foto pocztówki pobrano z publicystyki Przemysława Nadolskiego "Tarnowskie Góry na starych pocztówkach".
Podstawy nadania przywileju warzenia i szynkowania piwa, bywały z czasem korygowane; takie zastrzeżenia pojawiły się przy nadaniach wolności górniczej, ale i później. Tak się stało w bliskich Tarnowskich Górach. Na samym początku osadnictwa każdy mógł prowadzić działalność produkcyjną, handlową i usługową. Lecz w 1608 roku przywilej piwny powiązany został z posiadaniem nie tylko gruntu rolnego, ale również domu mieszkalnego w mieście; takim beneficjentem został urzędnik książęcy Piotr Bernard; wówczas właściciel domu przy Rynku, który przetrwał do dzisiaj, lecz już w zmienionej architekturze i mieścił w swoim wnętrzu „Restaurację i Hotel pod Lipami.”
Sam browar był samodzielną jednostką w procesie technologicznym produkcji piwnej. Najczęściej była to budowla drewniana, a w niej kocioł warzelny i nic więcej; pozostałe etapy technologiczne odbywały się poza samą budowlą browaru. Później trwałość produkcji piwa powiązana została dodatkowo z inwestowaniem w górnictwo.
Właściciele miasteczka Georgenberg nie byli obywatelami miasta, ponieważ nie ubiegali się o ten miejski przywilej, a były to zapewnie skrupuły wielkopańskie, a nie niemożliwość jego uzyskania. Potwierdza to wprost wspomniane orzeczenie sądu. To właśnie z powodu braku bycia miejskim obywatelem, Łazarz III nie mógł bez zgody władz miejskich produkować i szynkować piwa w swojej folwarcznej karczmie, czego domagał się w sporze sądowym, i to pomimo tego, że był właścicielem miasta.
Położenie folwarku. Folwark był zorganizowany w tej części miasta, którą dawniej nazywano Kasarnią, a jego przynależności rolne i leśne były rozproszone i znajdowały się w różnych miejscach miasta, a nawet, tak można sądzić, poza jego administracyjnymi granicami. Pan Bytomia i Siemianowic mógł natomiast wytwarzać wódkę (co nazywano paleniem wódki, a przyjęte zostało z niemieckiej nazwy – Weinbrand), ponieważ władze miejskie nie potrafiły wykazać, że miasto otrzymało ten przywilej na wyłączność tzw. przywilej milowy.
Skutki kryzysu górniczego. Gdy pojawił się kryzys w górnictwie, to użytkownicy niewielkich nadziałów rolnych i łąk, tracąc pracę w górnictwie, stawali się zagrodnikami; a prace przy uprawie roli i hodowlane, stały się ich głównym zajęciem. niektórzy opuszczali miasto, a opuszczone przez nich siedliska nazywano „pustkami”, zaś inni bardziej zaradni zajęli się rzemiosłem.
Obywatelom zagrodnikom także przysługiwał przywilej piwny, pomimo tego, że posiadali najmniejsze nadziały rolne. Jak wielki więc mógł być areał ziemski zagrodników? Otóż składał on proboszczowi żyglińskiemu ofiarę, która była połową tego, co dawał proboszczowi zamożny gospodarz; zamożnym był posiedziciel kilku hektarowego areału, a więc, areał zagrodnika liczył także kilka hektarów. A zatem wysokość ofiary zależna była od powierzchni ziemskiego areału.
Obowiązywała kolejność warzenia piwa według harmonogramu. Ustalał go, jak i indywidualną wielkość produkcji, starosta bytomski. Podstawą kwantum produkcyjnego piwa był obszar gruntu obciążony podatkiem. Bo piwny przywilej był powiązany z posiadaniem gruntu rolnego i jego obszarem. Ta zależność przetrwała (wg. B. Gogolina) do 19 stulecia.
Gospodarczy obrót areałem rolnym w obszarze należącym do miasta był dopuszczalny i miał wpływ na kurczenie się oferty sprzedaży z jednej strony, a z drugiej na powiększanie się areału rolnego po stronie kupujących. W perspektywie czasu prowadziło to do wystąpienia problemu z nadziałami rolnymi, bo stawały się przez to coraz mniejsze dla nowych osadników.
Pierwsze trudności z nadziałami działek budowlanych, rolnych i pastwisk zostały złagodzone po przejęciu opuszczonej wsi Lhotka, czyli Ligotki, tzn. osadniczej wolnizny.
Według monografisty parafii żyglińskiej L. Musioła, te zaniedbane obszary polno-łąkowe to pozostałości po jakiejś dawnej kształtującej się dopiero osadzie (wsi) na obszarze położonym pomiędzy posesją plebańską (żyglińską) od zachodniej strony a wschodnimi obrzeżami miasta Georgenberg, mogły to być dawne nadziały rolno-łąkowe pod osadnictwo. Nie zachowały się przekazy o tym, co spowodowało opuszczenie tego miejsca przez osadników.
Monografista podkreśla, że takie nadziały gruntowe rozpoczynały się od granicy, którą z jednej strony wyznaczała zabudowa bądź ogrodzenie plebanii, a z drugiej sięgała do granic jakiejś wsi bądź miasta. Podobno według takiej formuły czynione były dawniej gruntowo-łąkowe nadania kościelne.
W 1565 roku były to obszary zaniedbane, spowodowane zaniechaniem kultury rolno-hodowlanej; dotychczasowi nieliczni osadnicy opuścili swoje sadyby, a w konsekwencji powstały pustki.
Przejęcie „pustek” Ligotki. Miało to miejsce w 1565 roku, gdy władze miejskie zwróciły się z prośbą do właściciela miasta o zgodę na przyłączenie obszaru Ligotki do miasta. Właściciel zgodził się na to, a osadnicy, którzy otrzymają nadziały rolno-łąkowe, są zobowiązani do uiszczania czynszu rocznego. Ponad to miasto zostaje zobowiązane do ustawienia wagi do ważenia kruszców wydobywanych w miasteczku Georgenberg; wystawienie wagi miało zrekompensować odstąpienie od skracania otrzymanych łąk na terenie Ligotki.
Teren przejęty przez miasto został rozparcelowany, jak zwykle przez starostę bytomskiego, wydaje się, że musiało to być jakieś nietypowe rozparcelowanie, skoro odstąpiono od skrócenia łąk, ale musiano za to wystawić wagę miejską, do ważenia kruszców, co było pomysłem dobrym, bo nie trzeba było transportować urobku górniczego do Tarnowskich Gór, aby go tam zważyć. Wydaje się, że było to jakieś gospodarcze porozumienie dwóch stron, racjonalne.
Podział profitów z opłat wagowych. Za ważenie urobku górniczego pobierano opłaty. Co drugi grosz z dochodu wpłacano do kasy książęcej, a miastu trzeci grosz, a kto otrzymywał grosz pierwszy? Wygląda na to, że opłata za zważenie urobku wynosiła 3 grosze i nie była zależna od ciężaru urobku, czy aby na pewno? Kto więcej wykopał powinien więcej zapłacić.
Czy pierwszy grosz kasował wagowy? Należał do niego spory zakres czynności, a poza tym musiał umieć rachować, pisać prowadzić ewidencję itp., i odprowadzać należności do dwóch wspomnianych i uprawnionych podmiotów.
Zabudowania i przynależne do nich działki rolnne i pastwiska były rejestrowane w ówczesnym urzędzie gruntów (Grundbuchamt w Świerklańcu bądź Tarnowskich Górach).
Wytwarzanie piwa. Surowcem do wytwarzania piwa było uszlachetnione zboże, czyli słód, który uzyskiwano z jęczmienia bądź innego zboża. Do produkcji potrzebny był również chmiel. Poza miastem, w kierunku zachodnim, po lewej stronie obecnej ulicy Dworcowej, na wysokości dzisiejszej posesji Koniecznych, rozciągał się polny obszar, a nazywano go Chmielnikiem, ponieważ tam uprawiano chmiel potrzebny do produkcji piwa; dzisiejsze nowo wystawione osiedle usadowiło się na Chmielniku.
Nazwa Chmielnik „odżyła” po zakończeniu drugiej wojny w 1945 roku. Przyczynili się do tego wiarusy powstań śląskich z naszego miasta, którzy domagali się usunięcia nazwy posterunku kolejowego Gosek, wprowadzonej do kolejowej nomenklatury w okresie przynależności Górnego Śląska do III Rzeszy Niemieckiej, i jej podmiany nazwą Chmielnik. Jednak ich starania nie ziściły się. Na „otarcie łez” udało się strodawną nazwę – ulicę Tarnogórską, zamienić na ulicę Powstańców Śląskich, która także nie wykazała się trwałością istnienia.
Sympatia margrabiego wobec naszego miasta. Zdaniem niektórych monografistów Margrabia Jerzy Fryderyk (Hohenzollern – syn) nie pałał sympatią wobec mieszczaństwa bytomskiego i tarnogórskiego, na co się mieszkańcy tych miast uskarżali.
Starania o wystawienie młyna. Założyciel naszego miasta, dokonał zamiany części swojego terenu z Mikołajem Wrochemem, górnośląskim szlachcicem. Ich ziemskie majątki graniczyły z sobą w okolicach Starego Pniowca i Boruszowic. Nabyty przez margrabiego obszar obejmował: wodny zalew i ziemski grunt.
Jeszcze nie upłynął rok od nadania osadzie praw miejskich, gdy władze miasta zwróciły się do margrabiego z prośbą, by wydzierżawił im ten teren wraz z wodnym zalewem. A uzasadniały swoją prośbę zamiarem zbudowania w tym miejscu wodnego młyna, który będzie własnością miasta, na gruncie margrabiowskim.
Margrabia, właściciel miasta, przystał na prośbę i budowę młyna za roczną opłatą dzierżawną w wysokości 6 srebrnych guldenów, po 13 groszy śląskich, a każdy grosz po 12 halerzy, Umowa została potwierdzona aktem z dnia 22 lutego 1562 roku. Margrabiowska transakcja zamiany terenu z Wrochemem nie była żadnym spontanicznym kaprysem, lecz skalkulowanym gospodarczo przedsięwzięciem, które miało zasilić kasę margrabiowską i miejską, a w jaki sposób? Otóż po wystawieniu młyna miasto nałożyło na wszystkich, którzy uprawiali zboża w granicach administracyjnych miasta, obowiazek jego mielenia w tym wystawionym przez miasto młynie, co nie było darmowe.
W 1736 roku młyn został zniszczony wskutek powodzi. Od tego zdarzenia miasto zaniechało płacenia rocznego czynszu dzierżawnego. Został on jednak zasądzony na rzecz Łazarza III w procesie, który już wcześniej został wspomniany
Jak powstał i zakończył swoje istnienie "Guldiner". Opisano już w innym miejscu początki złotych florenów i dukatów, a także wspomniano o emisji złotych reńskich monet z 1386 roku o jednostkowej wadze 3,54 g; była to 24 karatowa złota moneta (proba = 1). W 1419 roku zawartość złota w Goldguldenie zmieniono z 24 na 19 karatów. Nowy złoty gulden emitował Związek Menniczy Reński; moneta ważyła 3,51 g. i zawierała 2,77 g. czystego złota (próba – 0,79).
W 1484 roku wspomniany już w innym opracowaniu arcyksiążę Tyrolu Zygmunt wymyślił monetę srebrną, która miała stanowić równowartość, w tym metalu reńskiego złotego guldena. Miał to być 1 złoty, ale w srebrze, o wadze 29,90 g; nazywano je guldinerami.
Stosunek złotego kruszcu do srebrnego wynosił, jak 1: 10,8 : uwzględniając już zawartość żółtego metalu w Goldguldenie wg. konwencji z 1419 roku.
Guldinery należały raczej do monet reprezentacyjnych, a ich emisja nie była duża. Dobrą srebrną monetą, która przyjęła się w obiegu gospodarczym, został srebrny talar.
Awers guldinera
Na awersie srebrnej monety przedstawiono podobiznę Maksymiliana I Habsburga w wieku 19 lat, a więc z 1478 roku. Od 1508 do 1519 roku wolno mu było nazywać się cesarzem i to bez papieskiej koronacji, który na to się zgodził.
Rewers tej samej srebrnej monety.
Na rewersie podobizna Marii Burgundzkiej, księżniczki księstwa burgundzkiego, pierwszej żony Maksymiliana. Przedstawiona moneta to guldiner (srebrny Gulden)
Przywilej wyszynku i sprzedaży wina oraz obcego piwa. Akt lokacyjny przyznawał miastu także przywilej wyszynku i sprzedaży wina oraz obcego piwa. Podstawą opodatkowania była beczka wina bądź piwa.
Podział podatku był wzorowany na tym, który obowiązywał już wcześniej w mieście Tarnowskie Góry. A więc podatek dzielono na dwie części. Pierwszą w wysokości 2/3 otrzymywał właściciel miasta, a pozostała reszta trafiała do miejskiej kasy. Była ona przeznaczona na utrzymanie sądu, służby sądowej i chrześcijańskiego predykanta (ewangelicki kaznodzieja).
Od początku obowiązywania podatku od trunku w beczkach, ustanowiony był już w Tarn-Górach miejski sąd wójtowski, który rozstrzygał wszystkie sprawy z wyjątkiem tych, dla których właściwy był sąd górniczy; w przywileju nie był wspomniany sąd górniczy, a zatem nie partycypował on w korzyści z podatku. Natomiast protestanccy predykańci korzystali, ponieważ w mieście Tarn-Góry był zbór ewangelicki.
W naszym mieście był również sąd wójtowski, który składał się z wójta i sześciu ławników, do sądowej służby można zaliczyć pisarza i w tym zakresie byłaby jasność.
Natomiast nie było w mieście ewangelickiego predykanta, ponieważ nie było w nim zboru, ani kościoła katolickiego. Dla kogo zatem było przeznaczone to podatkowe kwantum? Zapewnie nie dla miasteczka Georgenberg, ponieważ nie było w nim podmiotu uprzywilejowanego.
Zbór żygliński. Kronikarz tarnogórski Jan Nowak przyjmuje 1618 rok za początek przekształcenia drewnianego katolickiego Kościoła w Wielkim Żyglinie w protestancki zbór. Podatek od beczki wszedł w życie 23 kwietnia 1561 roku, a więc z dniem lokacji miasta i z tym dniem został przyznany miastu, ale nie wsi żyglińskiej.
W akcie lokacji miasteczka Georgenberg zostały jedynie wskazane: sposób podziału podatku i podmioty korzystające z profitu podatkowego, które miały być identyczne jak w Tarn-Górach, a więc z przywileju partycypacji w podatku miał korzystać ewangelicki predykant, a nie ksiądz katolicki w naszym mieście, bo takowego nie było, ale i ewangelickiego predykanta nie było w naszym mieście.
Nie można zatem wykluczyć prawdziwości hipotezy, że w Wielkim Żyglinie był już wtedy protestancki zbór (23 kwietnia 1561 roku). Jego istnienie już w tym czasie, nie byłoby niczym nadzwyczajnym, bo takowe były już w Bytomiu i Tarn-Górach.
Wnioski z wizytacji dekanalnych. W pierwszym protokole wizytacyjnym zarządzonym dla dekanatu bytomskiego w 1598 roku, co miało miejsce jeszcze podczas niewygasłego protestantyzmu na Ziemi Bytomskiej, nie wzmiankowano nic o parafii żyglińskiej. Świadczy to o tym, ze parafia była niedostępna dla wizytatora w 1598 roku. Nie zachował się bowiem żaden dokument o tej wizytacji w kościelnym archiwum żyglińskim. W 1601 roku z polecenia ks. bp. krakowskiego, Bernarda Maciejewskiego, odbył się zwołany do Oświęcimia zjazd duchowieństwa wizytowanych w 1598 roku parafii. W spisanym ówcześnie dokumencie; „Liber contines decreta executiva...”, brak wzmianek o Żyglinie. W kronice parafialnej pisze się, że wraz z opuszczeniem kościoła żyglińskiego przez protestantów, zaginęły również dokumenty kościelne.
Monografista naszego miasta i parafii żyglińskiej nie podziela twierdzenia Jana Nowaka – tarnogórskiego kronikarza, pisząc wprost: Myli sie bardzo Jan Nowak, autor „ Kroniki Tarnowskich Gór...”, że kościół żygliński przeszedł dopiero w roku 1618 w posiadanie protestantów. Przecież już wizytacja ks. Kazimierskiego z roku 1598 zastała kościół w Żyglinie już od dłuższego czasu w rękach protestantów. Kościół parafialny w Żyglinie stał się protestanckim najpóźniej około 1570 roku; w tym bowiem roku już w znacznej liczbie kościołów katolickich w Ziemi Bytomskiej zachowały się dowody ich przejęcia przez protestantów.
Administracja karniowska. Nie sposób posądzać karniowską administrację margrabiego, o brak wiedzy o tym, jakiej konfesji jest ich pracodawca, a pisemny zapis przywileju to oni sporządzili, zaś margrabia jedynie go podpisał. Jako administracji margrabiego było im wiadome, że w miasteczku Georgenberg nie było kościoła katolickiego, ale także ewangelickiego, a zatem kwantum podatkowe nie było przeznaczone dla kapłana katolickiego w naszym mieście, ponieważ żaden biskup takiego nie ustanowił.
Natomiast to, że w Wielkim Żyglinie jest drewniany kościół katolicki wiadomym było administracji margrabiego, i że nie ma tam żadnego kapłana katolickiego to także nie uszło ich uwadze, ponieważ w przywileju jasno napisali, że chodzi o predykanta.
A zatem, zgodnie z przywilejem i podatkowym wzorcem tarnogórskim, to predykant zboru żyglińskiego otrzymywał część podatku, który się tworzył ze sprzedaży każdej beczki wina i piwa. A jeśli tworzył go katolik prowadzący wyszynk beczkowego wina i piwa to wspierał predykanta mimo woli, ale żadnej korzyści konfesyjnej z tego nie miał; ta karniowska administracja wiedziała, wiedziała, z której strony chleb jest posmarowany, oj wiedziała!
Z drugiego protokołu wizytacyjnego przeprowadzonego z ramienia biskupa krakowskiego w kościele żyglińskim, w roku 1619 przez ks. kan. Foxa, dowiadujemy się, że kościół ten był pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Wezwanie to jest wymienione po raz pierwszy w historii żyglińskiego kościoła, które przetrwało w formie dokumentu. Był to wówczas kościół sprofanowany przez protestantów. To ten kościół w dużej mierze zgorzał w listopadzie 1700 roku. Wizytacja ks. Foxa przypadła na początkowe lata okrutnej w skutkach wojny trzydziestoletniej (1618-1648), która była owocem Reformacji M. Lutra, a w trakcie której, przez ziemie górnośląskie, przewalały się różnego autoramentu oddziały wojskowe, watahy maruderów, bandy złoczyńców niosących śmierć i zniszczenie.
Założyciel miasta Georg Fryderyk (syn) podobnie jak jego ojciec Georg Pobożny był protestantem. Jego ojciec Georg Pobożny spotkał się w 1524 roku z Marcinem Lutrem w Witenberdze. W 1525 roku jego brat Albrecht (Albert) Wielki Mistrz Zakonu NMP zrzucił szaty zakonne i przebrał się w świeckie, zmieniając jednocześnie konfesję katolicką na luterańską, kreując się na świeckiego władcę Prus, które stało się pierwszym protestanckim państwem. Odbyło się to za zgodą jego wuja Zygmunta Starego, króla Polski, ale bez aprobaty papieża i cesarza; Król Polski Zygmuś, jagieloński potomek zacnego rodu, nie spisał się, a konsekwencje tego aktu objęły nie tylko I i II RP, ale i całą Europę.
Źródła: A. Kuzio-Podrucki. Henckel von Donnersmarckowie kariera i fortuna rodu. Bytom 2003; J. Nowak. Kronika miasta i powiatu Tarnowskie Góry. T.G. 1927 : J. Kwak. Życie gospodarczo-Społeczne, w: Historia Tarnowskich Gór, red. J.Drabina T.G. 2000; J. Hejda. Monografia Miasteczka Ślaskiego. mps. 1960/61; L. Musioł. Z przeszłosci dziejów politycznej gminy Miasteczko. AP Miasteczko Ślaskie; B. Gogolin. O poczatkach Żyglina, parafii i o starym kosciele żyglińskim. Entenring 2006; K. Gwóźdź. Sytuacja Religijna, w: Historia Tarnowskich Gór, red. J. Drabina. TG 2000; B. Gogolin. Zur Geschichte der Stadt Georgenberg. 1907; J. Myszor. Stosunki Wyznaniowe, w: Historia Tarnowskich Gór. Red. J. Drabina. TG 2000; A. Nobis. Lokalność i globalność: różne formy pieniadza; A. Banach. Zbierajmy pieniadze. 1970.
Wspomnienia i przekazy: Sabina Gadamer. Edward Konieczny. Benon Przybyłek. Dionizy Report. Jan Report. Alfons Respondek.