Rocznica. W roku (1924 r.) obchodzono 75 rocznicę śmierci największego kompozytora polskiego, Fryderyka Szopena. I na Śląsku jest on znany. Świadczy o tym fakt, że niektóre z naszych licznych towarzystw śpiewackich noszą jego nazwę. Żadnemu górnikowi bądź hutnikowi, który brał udział w pogrzebie swego kolegi, Szopen nie jest obcy. Bo, kiedy jeszcze przy każdej większej kopalni i hucie istniała osobna kapela, to grywała ona zwykle przy pogrzebach rozrzewniający marsz żałobny Szopena. A zresztą któż z nas nie zna i nie lubi śpiewać pieśni opatrzonych nutami przez Szopena, jak na przykład: „Gdybym ja była słoneczkiem na niebie” lub „Szynkareczko, szafareczko”?
Fryderyk Franciszek Chopin; ur. 22 lutego lub 1 marca 1810 r. w Żelazowej Woli. Od września 1831 roku mieszkał we Francji.
Właściwe nazwisko Szopena brzmiało Chopin; bowiem ojciec jego był Francuzem. Chopin wymawia się po francusku podobnie do – Szopen, i ta ostatnia nazwa i pisownia przyjęła się ogólnie w Polsce. Matka Szopena była zaś Polką, i to patriotką i wzorową wierną Kościoła katolickiego. Zdobily ją bogate cnoty niewieście. Przeżyła swego syna Fryderyka o 12 lat, a ostatnie lata swego życia poświęciła prawie wyłącznie na modlitwy.
Co do zdolności muzycznych był Szopen urodzonym geniuszem; licząc zaledwie 8 lat już brał udział w publicznych koncertach.
Lecz jego zdrowie było bardzo wątłe. W 1826 roku udał się na kurację do niemieckiego uzdrowiska Reinerz. Podczas jego pobytu w uzdrowisku, zmarła tam nie bardzo zamożna wdowa, poszukująca daremnie przy źródle leczniczym zdrowia lub przynajmniej ulgi w cierpieniach. Pozostało po niej dwoje dzieci pod opieką służącej, która już nie posiadała wystarczającej sumy pieniędzy, aby pochować swoją dobrodziejkę i móc powrócić do domu.
Gdy Szopen dowiedział się o rozpaczliwym położeniu służącej i biednych sierot, urządził koncert muzyczny i bardzo się ucieszył, gdy czysty zysk z niego wynoszący znaczną sumę mógł wręczyć ubogim sierotom.
Pianino Chopina, marki Erard, na którym grał Fryderyk Chopin, znajduje się w Dworku Krasińskich w Złotym Potoku. Autor foto: Bechstein. Utworzony: 9 września 2006. Creative Commons - CC BY-SA 3.0
Szopen podróżował prawie po całej Europie i występował wszędzie jako sławny pianista. Lecz to jego koczownicze życie przyczyniło się w znacznym stopniu do tego, że pod względem moralnym nie pozostał on bez zarzutu, co gorzej, to utracił on wiarę świętą w Trójjedynego Boga, którą posiadł w okresie dziecięctwa.
Ale zmarł prawie jako święty dnia 17 października 1849 roku w Paryżu, licząc dopiero lat 40. Tam go też pochowano, a dowiadujemy się o tym z zapisków jego przyjaciela w habicie.
O ostatnich dniach jego życia pisze jego wierny przyjaciel ks. Jełowiecki, w następujących słowach: „Szopen posiadał nielicznych dobrych i porządnych przyjaciół, a więcej zepsutych i niewiernych. Niezwykłe powodzenia i tryumfy na polu muzyki zagłuszyły niestety w sercu jego wszystkie natchnienia Ducha św. Pobożność i religijność odziedziczona po matce Polce była mu znana tylko jako odległe wspomnienie z lat dziecięcych. W tak smutnym stanie duszy nawiedziła go śmiertelna choroba płuc.
Powiadomiony o tym podążyłem natychmiast do ukochanego przyjaciela. Przypomniałem mu matkę, aby przez to wzbudzić w nim wiarę. „Rozumiem cię rzekł, nie chciałbym umrzeć bez sakramentów św., aby nie zasmucić swej matki, ale nie mogę ich przyjąć, bo nie rozumiem już ich znaczenia”.
Słowa te boleśnie napełniły mnie smutkiem i rozpłakałem się. Żal mi było jego duszy, bardzo żal. Następnego dnia przypadała uroczystość św. Edwarda. (13. X.) Ofiarowałem Mszę św. za swego chorego przyjaciela i modliłem się z głębi serca do Pana Boga: „O Wszechmogący, daruj mi dziś duszę Fryderyka!” Poszedłem za chwilę do niego i zastałem go przy śniadaniu. „Kochany przyjacielu, tak zacząłem, dziś są imieniny mego zmarłego brata Edwarda; w tę uroczystość nie odmawiaj mi jedynej prośby”. Odpowiedział: „O cokolwiek błagać będziesz niech się stanie:”, odpowiedział mi. „Podaruj mi twą duszę!” rzekłam. „Rozumiem cię, weź ją!”. „Tymi słowami zakończył mój przyjaciel naszą rozmowę i usiadł zadumany na łóżku. Ja zaś upadłem na kolana i wołałem w duchu do Pana Boga: Weź ją Ty sam, o Boże!”
Podałem choremu krzyż; na jego widok rzewnie się rozpłakał. „Czy wierzysz?” zapytałem go. „Wierzę”, odpowiedział. I wpatrzony w krzyż spowiadał się płacząc. Potem przyjął komunię św. i ostatnie oleje, o które sam prosił.
Od tego czasu stał się Szopen za pomocą łaski Bożej innym człowiekiem, powiedziałbym świętym. Cierpliwość i zdanie się na wolę Bożą nie opuściły go do ostatniej chwili życia. Swoim przyjacielom, którzy go odwiedzali opowiadał o niezmiernym szczęściu, które odczuwa po powrocie do Trójjedynego Boga.
Mówił również; Przynajmniej nie zejdę z tego świata jak nierozumne zwierzę, lecz umrę jako nawrócony katolik, który się pojednał przed śmiercią z Bogiem”, tak wyraził się raz jeden.
Przez 4. dni i noce przebywałem przy chorym. Konając powtarzał św. imiona Jezusa, Maryi i Józefa, przycisnął potem krzyż do ust i piersi, a oddając już duszę Panu Bogu szeptał: „Jestem przy zdroju szczęścia”.
Grób Fryderyka Chopina na cmentarzu Pere-Lachaise w Paryżu. Przesłany 10 sierpnia 2006. Pobrano z Domeny publicznej.
Co spowodowało nawrócenie Fryderyka? Miłosierdzie Boskie i starania przyjaciela połączone z modlitwą i zapewnie nie na ostatnim miejscu – bardzo religijne wychowanie, które odebrał w młodzieńczych latach, oraz nieustanne modły matki.
O tych dwóch ostatnich przyczynach nigdy nie zapominaj, matko chrześcijanko! Prowadź dziatki swe już w najmłodszym wieku do Boga, ucz je modliwtwy i mów im o o nieskończonej miłości Jezusa Chrystusa. Ugruntuj matko silnie i głęboko w ich młodocianych sercach wiarę katolicką i dawaj im sama dobry przykład !
A gdy mimo starań, któreś z twoich dzieci zejdzie na bezdroża, nie trać nadziei, módl się za nie, bo kto prosi ten otrzyma.
Ks. Josiński
Źródło. "GN" 1925/2