Godność prymasowska. Podobnie jak w innych krajach łączy się ona w Polsce z metropolią, tutaj nawet najstarszą i tym znamienitszą, że założenie jej w roku 1000 stanowi o samodzielności polskiego Kościoła, o jego niezależności od niemieckiego Magdeburga.
Kiedy mieszczański syn z Sandomierza, arcybiskup gnieźnieński Mikołaj Trąba, wybierał się na Sobór do Kostnicy (do Konstancji 1414-1418), zapadło postanowienie biskupów polskich, że ma się tam starać o miejsce między prymasami. I tak przypuszcza wielki historyk nasz kościelny, Władysław Abraham, Komisja ceremonialna na soborze usadziła polskiego dygnitarza między prymasami, a i papieże, Jan XXIII i Marcin V godzili się na ten nowy tytuł gnieźnieńskiego arcybiskupa. W każdym razie nie protestowali, kiedy kancelaria króla polskiego np. w roku 1523 nazywała go prymasem. A po raz pierwszy pojawia się w aktach kancelarii królewskiej tytuł prymasa 14 marca 1418 roku. Sam arcybiskup Mikołaj Trąba używa go po raz pierwszy 12 czerwca tegoż roku.
W ciągu wieku XV. rozszerzają arcybiskupi gnieźnieńscy jurysdykcję prymasowską na całą Polskę, a poddają jej się nawet arcybiskupi lwowscy.
Najwymowniejszym potwierdzeniem tej godności prymasowskiej przez Rzym, to bulla Leona X., mianująca arcybiskupa Jana Łaskiego w roku 1515 Legatem urodzonym (Legatus natus) – Dawniej był to przedstawiciel Stolicy Apostolskiej, delegowany przez papieża w celu prowadzenia, ksztaltowania i kontroli polityki kościelnej w konkretnym kraju, obecnie jest to tytuł honorowy.
Zewnętrznego blasku dodaje tej godności jeszcze bulla Benedykta XIV. „Ad deckor ecclesiae”, mocą której arcybiskupi gnieźnieńscy jako prymasi mają prawo strojenia się w purpurę.
Lecz nie zewnętrzna ozdobność, ale szerokie prawa i prerogatywy otoczyły stolicę gnieźnieńską świetlistą aureolą wielkich wspomnień historycznych.I znowu nie tyle jurysdykcja duchowna, jak prawo przyjmowania apelacji od wyroków wszystkich biskupów polskich i prawo zwoływania synodów, ile przemożne wpływy w dziedzinie państwowo-politycznej, jak prawo koronowania królów i przywilej interreks′a, zwołującego po śmierci króla sejm konwokacyjny, elekcyjny i koronacyjny – wysunęły duchownego dygnitarza na czoło całego narodu.
Toteż arcybiskupi gnieźnieńscy bronili swoich praw prymasowskich i kiedy zaszedł spór jakowyś np. o koronowanie króla w katedrze krakowskiej. Stolica Apostolska rozstrzygała go na korzyść gnieźnieńskiego dygnitarza.
Słowem, dzięki takim mężom, jak Mikołaj Trąba, Jan Łaski i ....Uchański prymasostwo gnieźnieńskie stanowiło nie tylko ośrodek i utwierdzenie jednolitości hierarchicznej, ale także widomy znak jednolitości państwowej w Polsce.
Był zwyczaj, że każdy monarcha katolicki wyprawiał do papieża poselstwo z urzędowym zawiadomieniem o swym wstąpieniu na tron, z oświadczeniem synowskiej uległości względem Głowy Kościoła. Zwało się to poselstwo z obediencją (była to przysięga wierności wobec papieża).Od roku 1378 było w Kościele to zgorszenie, że pojawiło się dwóch papieży, co w historii zowie się schizmą papieską. W roku 1309 przeniesiono stolicę apostolską z Rzymu do Avinionu we Francji. Gdy wybrany w roku 1378 Urban VI. do Rzymu wracał, wybrali sobie kardynałowie francuscy nowego papieża, który w rzeczy samej był tylko antypapą, t.j. falszywym papieżem, ale uznany przez rząd francuski i niektóre inne państwa na Zachodzie, spowodowało to rozdwojenie Kościoła. Polska pozostała w posłuszeństwie Urbanowi, VI., papieżowi rzymskiemu.
Wyprawił więc Jagiełło do Rzymu kanonika krakowskiego, Mikołaja Trąbę. Miał on zarazem ułożyć się po drodze w Rakuzach z Habsburgami o owe 200 tysięcy florenów, należne im z umowy hainburskiej. Książęta rakuzcy wtrącili go jednak do więzienia, w którym przebył cztery lata.W Rzymie stanęły tymczasem poselstwa habsburskie i krzyżackie, bo Wilhelm wczął proces o unieważnienie ślubu z Jagiełłą, zarzucając Jadwidze dwużeństwo, a równocześnie obiegły całą Europę najpotworniejsze pamflety na Jagiełłę. Dopiero w kwietniu 1388 roku wyjaśniła się cała sprawa, gdy dotarł do Rzymu drugi poseł, wyprawiony inną drogą, biskup poznański, Dobrogost, proces wytoczony Jadwidze, musiał się oczywiście skończyć uznaniem ważności ślubu z Jagiełłą, papież nazwał nowego króla polskiego "drogim klejnotem Kościoła", a na skargi i pamflety Zakonu odpowiedział wezwaniem obu stron do zachowania pokoju i do przedłożenia sobie sporów do rozsądzenia.
Stąd nie dziwi, że wrogowie po rozbiorach Polski uderzyli taranem nienawiści i prześladowania w tę jedyną widomą twierdzę jedności polskiej, jaka ostała się zaklęta w narodowo-kościelne dostojeństwo w cieniu gotyckiej katedry Jarosława Bogorii Skotnickiego.
Bazylika Prymasowska na Wzgórzu Lecha, pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Wojciecha. w Gnieźnie. [Diego Delso/CC BY-SA (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)]
Przytłoczone brutalną pięścią pruską, która na nim legła ostatecznie po kongresie wiedeńskim, nie mogło całej Polsce płonąć swoim blaskiem.
Już Ignacy Krasicki i Ignacy Raczyński skrępowani byli w swoich prawach prymasowskich, podobnie i następcy, którzy po roku 1821 według bulli „de salute animarum” zajmują równocześnie, unią personalną połączone stolice w Poznaniu i Gnieźnie. Jednakże żaden z nich nie zrzekł się godności prymasowskiej, jakkolwiek rząd zakazał im używać tytułu Prymasa polskiego.
Najlepszym dowodem na to, że ani arcybiskupi gnieźnieńsko-poznańscy ani papieże nie zapomnieli o godności prymasowskiej w Gnieźnie, to pierwszy sobór watykański, wśród którego ona, podobnie jak w czasie soborów kostnickiego (w Konstancji) i V. Laterańskiego, znowu się uwidacznia. Otóż umieszczono tam arcybiskupa Mieczyslawa Halkę Ledóchowskiego między prymasami jako czwartego z rzędu. Sam arcybiskup podpisał się wtedy „Primas Poloniae”.
Foto i opis pobrano ze strony, dostępnej w internecie, Rodu Ledóchowskich.
Mieczysław Ledóchowski, urzędujący w pruskim zaborze Polski, odznaczony osobiście przez Cesarza Wilhelma I, w późniejszym czasie obrońca Kościoła katolickiego i polskiej kultury w czasie Kulturkampfu Bismarcka, za co został uwięziony. Nominowany na kardynała, wygnany z Niemiec, został uznany za bohatera narodowego.
Kiedy zaś w papierach po ks. Janie Koźmianie znaleziono wzmianki o arcybiskupie gnieźnieńsko-poznańskim jako prymasie, czujny na wszystko Bismarck kazał przez ambasadora rosyjskiego Gorczakowa zainterpelować w tej sprawie w Watykanie.
Wtedy odpowiedział niedwuznacznie kardynał Antonelli: „Godność prymasa otrzymali dotąd wszyscy arcybiskupi gnieźnieńscy, jako przywiązaną do ich stolicy”. (Ks. Okoniewski, „Kto jest prymasem Polski”, str. 13).
Wrogowie Polski nie spoczywali, usiłując i na tym polu rozbić jedność znienawidzonego narodu. Otóż potworzyli i w dwu pozostałych zaborach prymasury. Car Aleksander I. postarał się przez ambasadora swego italskiego u papieża piusa VII o tytuł prymasa dla arcybiskupa warszawskiego, którym był podówczas ks. Franciszek Malczewski.
Rosyjskiego przeszedł jeszcze austriacki cesarz, bo pokusił się o utworzenie dwóch prymasur we Lwowie, nadając w roku 1817 tytuł „prymasa królestwa Galicyjskiego” , Andrzejowi Skarbek-Ankwiczowi, a podobnie i metropolicie obrządku greckiego arcybiskupowi Michałowi Lewickiemu w roku 1849.
Lecz tak samo jak lwowscy i warszawscy przestali wnet tego tytułu używać. Ostatnim z warszawskich prymasów był głośny mówca ks. Jan Paweł Woronicz; następca jego, pierwszy arcybiskup po powstaniu listopadowym. Stanisław Kostka Lubicz-Choromański (1837 -1838) tytułu prymasa już nie używał. Na soborze watykańskim imię nieobecnego arcybiskupa Felińskiego widniało tylko na liście arcybiskupów, przeciwko czemu żaden z arcybiskupów nie protestował.
Kiedy Polska się odradzała i znowu wszystkie rozćwiartowane części w jedno poczęły się zrastać ciało, wtedy od razu cała hierarchia kościelna na znak zjednoczenia uznała arcybiskupa gnieźnieńskiego za prymasa.
W roku 1915 episkopat polski wydał list zbiorowy do katolickiego świata o pomoc, już wówczas jako pierwszy podpisał go arcybiskup gnieźnieńsko-poznański, chociaż wiekiem i urzędem biskupim należał do najmłodszych.
A kiedy Polska uzyskała już samodzielność, wtedy arcybiskup Dalbor w poczuciu swej godności prymasowskiej zaprosił wszystkich biskupów polskich do grobu św. Wojciecha w roku 1919. To tutaj najuczeńszy i najzaczniejszy, arcybiskup Bilczewski ze Lwowa otwarcie wystąpił ze stwierdzeniem aktu, że słusznie arcybiskup gnieźnieński zwołał episkopat, bo jemu, jako prymasowi Polski, prawo to przysługiwało.
Stan obecny i jego geneza – zobacz link; drugi
Więcej o ks. kardynale Mieczysławie – zobacz link pierwszy
Źródła: „GN” 11 lipca 1926 r.; Przedruk fragmentu autorstwa Feliksa Konecznego "Dzieje Polski za Jagiellonów". Wydawnictwo "Antyk" Marcin Dybowski; wydane na podstawie reprintu pod tym samym tytułem, Komorów 1997.