Śląsk Piastów.1. "Słowiańskie Pompeje" / 1. Był rok 1927. W pozostającym w obrębie państwa niemieckiego Opola, decyzją miejscowych władz administracyjnych podjęto rozbiórkę zabudowań średniowiecznej rezydencji Piastów opolskich usytuowanej na północnym cyplu wyspy Pasieki oblewanej z zachodu wodami Odry a ze wschodu jej odnogi Młynówki. Trzyletnim pracom rozbiórkowym oparła się jedynie stojąca do dziś wieża, mały fragment dawnych, rozległych zabudowań zamkowych. Działo się to na oczach opolan, w tym także miejscowych Polaków, którzy odczuli to jako osobistą zniewagę, jako próbę usunięcia resztek polskości z ziem, o których powrót do piastowskiej ojczyzny przed kilku zaledwie laty upomniały się tysiące ich mieszkańców.
W jesieni, w pierwszych dniach października 1930 r., na uprzątnięty plac zamkowy weszli robotnicy wsparci najnowszym, jak na owe czasy, sprzętem transportowym i rozpoczęli kopać głębokie doły pod fundamenty kompleksu budynków komunalnych, które w zamierzeniach ojców miasta stać się miały synonimem nowoczesności i praktycyzmu. Decydenci, świadomi, że prace ziemne wykonywane są na terenach zamku stojącego tu od prawie pięciuset lat, wysłali na plac budowy kilku pracowników naukowych, by zabezpieczyli co cenniejsze znaleziska. Wnet okazało się jednak, że archeologów jest za mało, a raczej znalezisk za dużo. Bowiem ziemia odsłoniła skarby, jakich nikt się tu nie spodziewał.
Rysunek: Opole. widok miasta i zamku w 1608 roku.
Użycie słowa skarby jest tu zasadne, choć nie o zbiorowisko starych monet chodziło. W wykopach natrafiono na bogactwo reliktów z różnych epok. Górna warstwa kryła w sobie tajemnice z wieku XIII i XIX, z okresu budowy zamku, w dolnych natomiast, na głębokości prawie trzech metrów, trwały ślady z wieków poprzednich, najstarsze z połowy XI w. Dziewięć wieków historii patrzyło na garstkę zaskoczonych funkcjonariuszy nauki, którzy, trzeba to przyznać, zadbali o to, by łopaty robortników nie rozprawiły się bezpardonowo z przeszłością.
Wieść o opolskich znaleziskach poruszyła cały świat naukowy. Już 9 marca 1931 r. we Wrocławiu na spotkaniu dwóch miejscowych towarzystw naukowych zabrali głos najwybitniejsi historycy niemieccy. Atmosferę entuzjazmu tamtych dni oddaje początek inauguracyjnego wystąpienia prof. R. Koebnera.
„Cieszymy się ogromnie, że niezliczone resztki przeszłości odsłonięte przy rozbiórce zamku opolskiego możemy dziś oglądać na własne oczy. Jakże to wszystko pobudza naszą wyobraźnię, nawet jeśli patrzy ktoś na to wszystko okiem nie uzbrojonym w wiedzę historyczną. Można sobie bowiem wyobrazić, że leżące na krzyż i na wzdłuż belki są resztkami domów i ulic. Czuje się tu bliskość ludzi, którzy tu mieszkali. Pyta się więc każdy o treść ich życia, które w tych drewnianych domostwach wiedli. Historykowi jawią się te pytania w formie bardziej dręczącej. Przystaje on do archeologów, którzy prezentują mu swe znaleziska, nie tylko z wyrazami wdzięczności lecz i przynaglającym żądaniem o dalsze wyjaśnienia”.
Cztery miesiące później dyrektor Państwowego Muzeum Prehistorii w Warszawie, prof. R. Jakimowicz w dodatku literacko-naukowym wychodzącego w Krakowie „Kuriera Codziennego” sygnalizował, że polska i europejska nauka oczekują teraz z niecierpliwością na ogłoszenie wyników tych badań. Choć prace dalekie były jeszcze od zakończenia, a wyniki ani w części nie podsumowane, A. Bronikowski, wytrawny popularyzator tajemnic przeszłości, napisał książkę o znaleziskach, w której tytule nie zawahał się nazwać Opola słowiańskimi Pompejami.
Wieża Piastowska w Opolu. Autor: Lestat (Jan Mehlich) - Praca własna, CC BY - SA 3.0, via Wikimedia Commons
Trudno tu jednak nie wyrazić ubolewania, że inwestorzy zrobili wszystko, by prace ziemne ukończyć w przewidzianym terminie, do 15 sierpnia 1931 r. A przecież pośpiech, szczególnie w ostatniej fazie prac ziemnych, nie był celowy. Zmieniono bowiem w trakcie trwania robót plany zabudowy, rezygnując z zalania betonem przygotowanych wykopów. Niektorzy archeolodzy polscy powojennej doby, nie mogąc przeboleć braku staranniejszej inwentaryzacji znalezisk na Pasiece, tłumaczyli pośpiech względami ideologicznymi. Podkreślali oni, że odkopane relikty w jaskrawy sposób kolidowały z tezą historiografii niemieckiej o germańskim rodowodzie miast śląskich. Można być pewnym, że wykopaliska opolskie z okresu międzywojennego, które z razu obudziły żywe zainteresowanie niemieckiej prasy miejscowej i centralnej, a także niemieckich naukowców (niektórzy aż z Berlina przybyli na teren wykopu), szybko stały się dla władz lokalnych i centralnych niewygodne.
Nie mogąc zakwestionować słowiańskiego charakteru znaleziśka nie dopuszczano do niego postronnej ludności, szczególnie Polaków. Dokumentacja została złożona w muzeum raciborskim i tylko te jej fragmenty, które pozwalały budować hipotezę o związkach prastarej kultury miejscowej ze Skandynawią, doczekały się rozpracowania. Co najistotniejsze, nie rozciągnięto badań na inne tereny Pasieki, a wnet po dojściu Hitlera do władzy, jeszcze w roku 1933, zakończono definytywnie penetrację opolskich wykopów.
Dopiero po wojnie, gdy miasto wróciło do Macierzy, niektórzy opolanie świadomi, iż stoją niejako u swej własnej nie do końca rozpoznanej kolebki, zaczęli dopominać się z podziwu godną energią i wytrwałością o kontynuację przerwanych poszukiwań archeologicznych. Ich petycje spotkały się ze zrozumieniem miejscowych władz, dzięki czemu zmieniające się bądź uzupełniające się zespoły archeologów, pod kierownictwem wybitnych fachowców – prof. R. Jamki a potem prof. W. Hołubowicza (po śmierci tego ostatniego przez wiele lat badania kontynuował prof. B. Gediga) – znacznie rozszerzyły zakres archeologicznych eksploracji w ciągu trzech zaledwie lat, od roku 1948 począwszy, penetrując obszar aż 2600 m², a przez to odsłaniając dalsze tajemnice Pasieki. Dzięki bowiem wyjątkowo korzystnym warunkom fizycznym i chemicznym (garbniki, metan, mały dostęp tlenu) panującym w trzymetrowej warstwie śmieci, gruzu i ziemi – o tyle bowiem podniósł się w ciągu dziewięciu wieków w tym miejscu poziom nadodrzańskiego nabrzeża – zabytki przetrwały tu w zadziwiająco dobrym stanie.
Niepodobna, rzecz oczywista, twierdzić, że wtedy zostały rozwiązane wszystkie frapujące zagadki przeszłości. Powojenne ekspedycje nie zdołały bowiem przekopać całej wyspy, a do obszarów pospiesznie spenetrowanych w latach trzydziestych nie było już po co wracać. Nie sposób także zapomnieć, że już w średniowieczu podczas budowy zamku naruszono w sposób istotny warstwy najbardziej nas interesujące. Nie trzeba być archeologiem, by mieć świadomość, że najgęstrze sito w rękach badacza przesiewające relikty przeszłości nie jest w stanie wyłowić myśli, które towarzyszyły zawsze człowiekowi w procesie tworzenia.
Mimo to wyniki opolskich odkryć uznać trzeba za rewelacyjne. Łopata archeologa obaliła bowiem za jednym zamachem wszystkie misternie konstruowane w ciągu ostatniego dwuwiecza hipotezy historyków o początkach Opola. Wykopaliska nie pozostawiły cienia wątpliwości, że z końcem X i początkiem wieku XI na Pasiece, w jej lekko wznoszącej się ponad lustro Odry północnej części, w Ostrówku, na obszarze prawie 5000 m² zaczął się kształtować gród.
Rekonstrukcja grodu opolskiego z X - XII w. Źródło: "Najstarsze miasta na Śląsku - wystawa Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu. Wrocław 1968 r. Autor nieznany. Data 6 marca 2020. Pobrano z Domeny publicznej.
Mimo zabezpieczeń naturalnych (szerokie rozlewisko Odry), otoczony został fosą i wałem drewniano-ziemnym, grubym u podstawy do 10 metrów i wysokości do 8 metrów, do którego budowy zużyto nie mniej niż 5000 m³ drewna i dwa razy więcej ziemi. Jeśli gęstość zabudowy na całym terenie grodu była taka, jak w miejscach przebadanych, w obrębie obwałowań mogło się znajdować aż sto budynków, czyli prawie po dwa domy na każdy ar powierzchni. Jeśli założyć, że każde z tych domostw zamieszkiwała pięcioosobowa rodzina, otrzymamy hipotetyczną liczbę mieszkańców w okresie wyjątkowej prosperity grodu. Gęsta zabudowa, ciasne podwórka i małe wymiary domostw dają się wskazywać, że pragnieniem wielu okolicznych mieszkańców było osiąść na stałe za gwarantującymi bezpieczeństwo wałami Ostrówka.
Jednoizbowe domy o powierzchni od 9 do 20 m² budowane były na zrąb z okorowanych pni, najczęściej sosen i świerków, a belki w rogach łączone były ciosami odgórnymi. Znak to nieomylny, że budowali je Słowianie. Wykładali oni podłogi swych domostw iłem, dranicami lub słomą. Do zorientowanych przeważnie na zachód domów wchodziło się z podwórka bądź z zaułka a nigdy z ulicy poprzez odrzwia ponad metrowej szerokości, które zamykane były drewnianymi drzwiami obracającymi się na czopie spoczywającym w belce progowej. Po prawej z reguły stronie od wejścia znajdowało się ulepione z gliny palenisko. Nie możemy być niestety pewni wyglądu i rozmieszczenia stołu, ławy i pryczy do spania, które znajdowały się w każdej izbie. Niepodobna wykluczyć także obecności jednej lub kilku skrzyń dającym schowek ubraniom i przedmiotom osobistego użytku. Znalezione w dużej ilości żelazne klucze haczykowate i w mniejszej walcowe kłódki żelazne pozwalają przypuszczać, że służyły one do zamykania nie tylko domostw, ale i skrzyń. Własność prywatna była więc już wówczas społeczne usankcjonowana.
Wykopaliska pozwalają także rozpoznać jadłospis średniowiecznych Opolan. Jest pewne, że na ich stołach, chyba większych niż nasze, w porze obiadowej gościło z reguły proso w najrozmaitszych postaciach; najczęściej chyba w formie okraszanej słoniną lub masłem kaszy produkowanej w nożnych stępach. Ale znalezione na Ostrówku fragmenty żaren wskazują, że Opolanie z dziesiątego wieku jedli także zrobione z prosa placki przaśne, pieczone na kamieniu podpłomyki i chleb kwaszony, wypalany w kopulastych piecach. Małą, w porównaniu z prosem, ilość ziareń żyta i pszenicy w wykopaliskach potwierdza fakt, że wzorem pozostałych Słowian proso, którego ziarna z Ostrówka prezentowały się nadzwyczaj okazale, było podstawą wyżywienia jego mieszkańców, a słomy z plewami używano jako podściółki dla hodowanych zwierząt domowych. Nie od rzeczy będzie tu dodać, że nie zabrakło w grodzie radeł łopatkowych oraz sierpów, których użycie nie pozostało na pewno bez wpływu na wydajność gleby i wysokość plonów.
Opolanie w odróżnieniu od innych plemion polskich preferujących spożywanie wieprzowiny, konsumowali najczęściej wołowinę. Na stołach na Ostrówku pojawiało się również i mięso wieprzowe, baranie, jelenie i sarnie, o czym świadczy rekordowa liczba aż 23 294 sztuk kości zwierzęcych, znalezionych w domostwach i poza nimi. Na stołach nie zabrakło i ryb, szczególnie leszcza, karasia i okonia. Znalezione w wykopach haczyki do łowienia ryb oraz fragmenty niewodów nie pozwalają wątpić, że mieszkańcy Pasieki zajmowali się osobiście rybołówstwem. Wyżywienie uzupełniały jaja kurze, a urozmaicały jarzyny i owoce. Obecność na tutejszych stołach ogórków, jakże wrażliwych na przymrozki i wymagających wilgoci, obok grochu i bobu potwierdza wysoką kulturę rolną naszych przodków. Z owoców najwięcej spożywano śliwek, których uprawie sprzyjał klimat, a także gruszki, jabłka, wiśnie, czereśnie oraz orzechy włoskie i laskowe, rzadziej brzoskwinie.
O poziomie każdej cywilizacji świadczą jednak w pierwszej kolejności wyroby rękodzielnicze. I tych na Pasiece nie brakowało. Znaleziono tu ogromne ilości skorup glinianych naczyń, mnóstwo wyrobów z żelaza (podkowy, siekiery, cyny i złota, wyroby drewniane – od beczek po wiadra, skórzane (jakże liczne buty), oraz szczątki różnych tkanin. Zdaniem rzeczoznawców wyroby owe prezentowały się lepiej niż wytwory późnośredniowiecznego rzemiosła opolskiego. Jednakże tkwienie w ziemi w granicach dawnego grodu tych i innych przedmiotów nie jest rzecz oczywista dowodem, że wszystkie one są dziełem miejscowych rękodzielnikow. Na Ostrowku nie znaleziono bowiem śladów dymarek do wytopu żelaza, pieców kuźniczych i garncarskich ani warsztatów garncarskich. Jedynie żużel pokrywający fragmenty ulic i placów pozwala snuć przypuszczenie, że dymarki znajdowały się na podgrodziu.
Niepodobna mówić tu o wszystkich opolskich znależiskach, , niepodobna szkicować rozplanowanie grodu, omawiać bieg ulic moszczonych dranicami. Nie sposób charakteryzować wyrobów sztuki ludowej zaklętej w drewnie, kamieniu i wypalonej glinie ani rozwodzić się zbytnio nad problemem zastanawiającej dbałości mieszkańców o czystość grodu, a rodzin o schludność domostw i higienę osobistą. Jedno wszakże warto powtórzyć ponownie, że budowniczymi i pierwszymi mieszkańcami grodu byli Słowianie.
Ale ta sama łopata archeologa, która dostarczyła opolanom dowodów przeszłości i wielu największych wzruszeń, stała się też grabarzem najpiękniejszej bodaj opolskiej legendy. Głosiła ona, że w 984 roku biskup praski św. Wojciech w drodze na misje do Prus zatrzymał się w Opolu i na prawym brzegu Odry, niedaleko dzisiejszego rynku, na wzniesieniu Górką zwanym, zaczął głosić kazania. Słowa natchnionego kaznodziei sprawiły, że wielu przyjęło naukę Chrystusa. By móc ich ochrzcić Wojciech sprawił, że obok wzniesionej na Górce kaplicy ku czci NMP wytrysnęło źrodełko. Legenda ta, odnotowana w piętnastowiecznej kronice uchodziła w Opolu za upiększoną nieco rzeczywistość. Opolanie – historyków nie wyłączając – sądzili, że Górka, wznosząca się nad nurtem Odry z racji swych strategicznych walorów, wybrana została przez przodków na miejsce ich siedzib.
Łopata archeologa nie odsłoniła czasu powstania kaplicy mariackiej na Górce, odkryła natomiast coś zaskakującego. Prace wykopaliskowe wszczęte jeszcze w latach trzydziestych naszego wieku i kontynuowane w okresie powojennym wykazały, że na południowy wschód od kaplicy na Górce, tuż przy schodkach, już na głębokości jednego metra znajdują się nietknięte pokłady skały wapiennej, a wykop pięciometrowy pod obecnym chórem kościoła nie wykazał żadnych śladów ceramiki i drewna. Także od strony północnej nie natrafiono na żadne znaleziska z zamierzchłych czasów. Mniemanie więc o funkcjonowaniu tu właśnie najstarszego grodziska okazało się mylne, a przekaz łączący powstanie kościółka z obecnością św. Wojciecha – legendą.
Dziś kościół św. Wojciecha patrzy z Górki na zabudowany po brzegi Ostrówek z poczuciem wyższości, że lepiej oparł się próbom zupełnego zatarcia jego dawnego oblicza. A może ma on coś do powiedzenia zamkowej wieży, ostatniemu reliktowi dumnej przeszłości; coś o czym nie wiemy i nigdy się nie dowiemy?
2. W obrębie murów miejskich.W pierwszej połowie XIII w. gród na Ostrowku zaczął się gwałtownie wyludniać opuszczany masowo przez jego mieszkańców. Takie przemieszczanie się całych zorganizowanych społeczeństw, owe dramatyczne exodusy, otoczone są zazwyczaj nie jedną mgiełką tajemnicy. W przypadku Ostrówka tajemnic tych także nie brakuje . Nie wiemy, dokąd uchodźcy podążali. Możemy jedynie być pewni, że jako doświadczeni rękodzielnicy nie osiedlili się we wsiach, lecz w ośrodkach miejskich, być może tuż za rzeką, na jej prawym brzegu. Nie wiemy także, co ich skłoniło do opuszczenia dobrze zorganizowanego grodu i bogatych w sprzęty domostw; pożoga wojenna czy pożar, który strawić mógł wszystko. Obydwie możliwości w świetle wykopalisk należy brać pod uwagę, nie jednak jako przyczyny sprawcze tej dramatycznej decyzji.
Powód był zgoła inny. Szybki rozwój osady na prawym brzegu Odry, naprzeciw Ostrówka, unaocznił jego mieszkańcom tempo i kierunek dokonujących się przemian. W ich świadomości musiała odtąd narastać dręcząca wątpliwość, czy trwanie na ciasnym Ostrówku nie jest równoznaczne z zaprzepaszczeniem szansy na poprawę własnego losu. Trudno więc wyrażać zdziwienie, że stary gród pustoszał w takim samym tempie, w jakim rosła, napełniała się życiem i tętniła pracą pozbawiona jeszcze obwałowań osada na przestrzeni dwudziestokrotnie większej niż Ostrówek. Podniesienie osady w pierwszej połowie XIII w. do rangi miasta skazało stary gród na odrzańskiej wyspie na obumarcie. Czas więc przejść przez most na prawy brzeg Odry, gdzie przeniosło się życie polityczne, gospodarcze i społeczne, i podążyć szlakiem, po którym toczyło się odtąd koło historii Opola.
Zrekonstruowany fragment obwarowań przy katedrze opolskiej. Autor fot. J. Michalew.
Historia odcisnęła swe piętno w każdym kamieniu i cegle, z których wznoszono miasto. Nie wspominam tu o drewnie, bo ono najgorzej wytrzymało próbę czasu, a więc nie wiele ma do powiedzenia o przeszłości Opola. Ogromną ilość owych materiałów budowlanych zużyto przy wznoszeniu umocnień obronnych, najpierw wałów ziemnych, wzmocnionych konstrukcjami drewnianymi, a w połowie XIII w. murów z kamienia i cegły. Umocnienia te były solidne, co potwierdzają zarówno odkrycia archeologiczne z lat piędziesiątych naszego wieku jak i źródła pisane, wspominające dość często o nieudanych próbach zdobycia miasta bronionego przez „stowarzyszenie łuczników”.
Kluczowe linie obrony, wzmocnione aż pięciu wieżycami strzegły miasta od południa, od strony bramy Bytomskiej (przy obecnej ul. Krakowskiej), przez którą wiódł do miasta główny trakt handlowy i komunikacyjny z Krakowa przez Bytom do Wrocławia. Znakomite walory obronne prezentowały także mury przy bramie Gosławickiej, zwanej inaczej ze względu na ukształtowanie terenu Górną (przy ul. Mondrzyka), otwierającej się na drogę do Kujaw. Tu, na tej niełatwej do obrony przestrzeni wzniesiono nie tylko dwie wieżyce, ale i zamek górny. Dwie dalsze bramy, Zamkowa (przy ul. Zamkowej) i Odrzańska, przez którą wychodził z miasta główny szlak handlowy na Wrocław. Brama Zamkowa natomiast umożliwiała książętom i dworzanom szybkie dotarcie do miasta. Była też świadkiem wspaniałych przemarszów rycerstwa oraz żałobnych orszaków, które towarzyszyły książętom w ich ostatniej drodze, najczęściej do krypty kościoła minorytów. Murów łączących obydwie bramy, choć ciągnęły się na znacznej długości, nie broniła ani jedna wieżyca. Wartki w tym miejscu nurt Odry i stojący na Pasiece obwarowany zamek gwarantowały bezpieczeństwo miasta od strony zachodniej.
W południowym fragmencie murów jedynie przez kilkadziesiąt, jak się zdaje, lat funkcjonowała brama Mikołajska (przy ul. Książąt opolskich) ułatwiająca jazdę na Czarnowąsy. Jeśli wierzyć przekazom, w lecie 1497 r. po wprowadzeniu przez nią zwłok ściętego w Nysie Mikołaja II, została z woli jego brata, Jana II zamurowana. Nie sądzę, że był to jedyny powód likwidacji bramy. Nie odgrywala ona nigdy większej roli, a mogła stać się źrodłem zagrożenia. To na pewno nie przypadek, że na tej stosunkowo najkrótszej części obwarowań, broniących dostępu do miasta niejako od tyłu, wyrastały aż cztery wieżyce.
Nie mniej budulca zużyli opolanie na budowę swoich domostw. Piętnasto- i szesnastowieczne przekazy umożliwiają dość precyzyjnie ustalenie liczby budynkow w obrębie murów miejskich. W XV wieku było ich w Opolu 262. Jeśli zważymy, że w każdym domostwie mieszkało przeciętnie po pięciu ludzi, wtedy otrzymamy niezbyt imponującą liczbę 1420 opolan. Te hipotetyczne ustalenia rozmijają się z obliczeniami przeprowadzonymi na podstawie świadczonego w połowie XIV w. świętopietrza. Wynika z nich, że w Opolu mieszkało wówczas 2300 obywateli, co wydaje się bardziej prawdopodobne, wysuwa bowiem miasto na drugie, po Raciborzu, miejsce wśród wszystkich średniowiecznych miast górnośląskich pod względnym zaludnienia.
Dynamika wzrostu ludności, a więc i zagęszczenia się w Opolu zabudowy, jest trudna do uchwycenia. Zdaniem niektórych historyków w polowie XIII w. , więc tuż po lokacji, w mieście stały 124 domy mieszkalne. Przypuszczenia te mogą być słuszne, tyle bowiem domostw cieszyło się przywilejem warzenia piwa. Przywilej ten nadawany był z reguły domom pamiętającym czas lokacji. Z późniejszych ntomiast spisów wynika, że w ciągu dwóch następnych stuleci liczba domostw wzrosła o 138, czyli o 111%. Ten znaczny przyrost trudno uznać za imponujący, skoro dokumenty z XIV i XV w. świadczą o istnieniu w mieście wolnych parcel budowlanych. Niechęć mieszczan do remontu starych bądź zdewastowanych przez wojny i pożary domów oraz do zabudowy wolnych parcel sprawiła, że rajcy opolscy otrzymali uprawnienia mające temu stanowi położyć kres.
https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Opole,_rokonstrukcja_grodu_X-XII_w.jpg
https://zabytek.pl/pl/obiekty/opole-mury-obronne
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wie%C5%BCa_Piastowska_w_Opolu
Źródła. Autor: Prof. dr hab. Jan Drabina. "Miasta śląskie w średniowieczu". Projekt graficzny książki Tadeusz Ginko. Wydawnictwo "Śląsk", Katowice 1987. Redaktor książki Barbara Krzeczek. Redaktor techniczny Zbigniew Laszek. Korektor Krystyna Kossak.