Początek wielkiej wojny. Zaraz po bitwie nad Modą, z końcem 1407 r., przybył Jagiełło na Litwę, żeby się naradzić z Witołdem. Wysyłali posłańcow do Krzyżaków w sprawie Drezdenka. Wielki mistrz, Ulryk Jungingen, przybył osobiście do Kowna na zjazd, ale oświadczył, że od Drezdenka nie odstąpi. W kilka miesięcy potem stanęły nad Notecią załogi krzyżackie. W tymże czasie rozkazał W. Mistrz zabrać pod Ragnetą dwadzieścia polskich szkut ze zbożem, wyprawionych na Litwę z powodu nieurodzaju. Jagiełło i Witołd byli już jednak radzi, że Zakon sam do wojny też wzywa. Pod koniec 1408 r. Przybył Jagiełło znowu na Litwę i zapadło już stanowcze postanowienie. Na wiosnę 1409 r. rozpoczął Witołd zaczepne kroki.
Wybuchło powstanie Żmujdzinów przeciw krzyżackiemu panowaniu, a Witołd ujął się jawnie za nimi, posyłal im broń, a nawet wyprawił jeden hufiec zbrojnych. Jungingen zwrócił się wprost do Jagiełły z zapytaniem, jakie stanowisko zajmuje w tej sprawie? Odpowiedź króla była wymijająca.
Portret Władysława Jagiełły.Autor wzoru Jan Matejko. Kolory nałożyli:Leonard Stroynowski i Zygmunt Papieski. Foto portretu pobrano z Biblioteki - Polona. Domena publiczna.
W Zakonie wiedziano już dobrze, że obaj władcy Polski i Litwy działają w porozumieniu, ale ze względu na sprawę pskowską chciano jeszcze na jakiś czas utrzymać pokój, do czasu załatwienia sprawy pskowskiej.
Dnia 1 sierpnia 1409 r., mniej więcej równocześnie z trzecią wyprawą pskowską, stanęli posłowie Jagiełły w Malborgu i zdawali sprawę na sąd polubowny, ale zażądali również, żeby Zakon zaprzestał wojny ze Żmujdzią; w takim razie obiecał król Witołdowi, żeby wycofał ze Żmujdzi swoich „kapitanów”; już bowiem część Żmujdzi była zajęta przez wojsko polsko-litewskie. Trudno było na to przystać Krzyżakom, ponieważ ta kraina była im koniecznie potrzebna do połączenia w jedną całość posiadłości pruskich z inflanckimi. Oświadczył też W. Mistrz, że woli wojnę z Litwą, a na sąd polubowny, przystanie w każdej sprawie prócz żmujdzkiej. Dalej zostało powiedziane, że do Żmujdzi nie mają żadnych praw Jagiełło ani Witołd i wzywał, żeby mu dali rozprawić się ze Żmujdzinami bez jakiegokolwiek pośrednictwa.
Formalne wypowiedzenie wojny nastąpiło dnia 9 września 1409 r. Z początku darzyło się Krzyżakom. Zajęli od razu ziemię Dobrzyńską, zdobyli Rypin, Lipno, Dobrzyń i Bobrowniki, a wnet potem i Bydgoszcz. Krzyżacy nie natrafiali prawie wcale na opór. Nie spodziewano się w Polsce najazdu z tej strony, sądzono, że wojsko z Prus wyruszy przede wszystkim na Żmujdź. Ulryk Jungingen sądził jednak, że tym napadem i zaborem polskiej ziemi odstraszy Polaków od wojny; wszak on gotów był w każdej chwili do pokoju z Polską, gotów był wycofafać się z ziemi Dobrzyńskiej, byle tylko Polacy opuścili Litwę, byle mu pozwolili ujarzmić Żmujdź. Ziemia Dobrzyńska była w tej chwili zastawem niejako za Żmujdź.
Ale Polacy wojny chcieli. Tylko zmieniony plan wojny, był dla nich niespodzianką. Sądzili, że walna rozprawa na Litwie się odbędzie, nie byli przygotowani bić się nad Wisłą, wyobrażali sobie wielką wojnę nad Niemnem. Ale na rzecz samą byli zupelnie gotowi. Za dwieście lat krzywd, oszukaństw, łotrostw, za zabór Pomorza, za te najazdy, które sięgały aż po Kruświcę, za te konszachty z wszystkimi wrogami Polski; za to, że przygarnięci w gościnę, jako „Jałmużnicy”, przedzierżgnęli się w skrytobójców, za wszystkie ich zbrodnie popełnione pod płaszczykiem duchownego stanu, za to, że z zakonników rozbójnikami się stali i tylko cudzem się dorabiali, należała się im już dawno zapłata! Nie wydołał Władysław Łokietek; Kazimierz Wielki musiał wydać hasło cierpliwości; ofiarą Jadwigi, świętej dla Polaków królowej, doczekano się lepszych czasów, a już za Jagiełły trzy razy spełzła na niczym nadzieja tej wojny! Kiedyż nareszcie, jeżeli nie teraz? Teraz Witołd z Moskwą ma pokój, z Jagiełłą jest w zgodzie, a Świdrygiełło w więzieniu; teraz czas swobodny. I rwala się do wielkiej wojny nietylko Wielkopolska, rwała się do miecza na nich Polska cała. W całej Polsce nie było nikogo, któryby radził opuścić Litwę w tej potrzebie i kosztem Żmujdzinów odbierać na nowo Dobrzyń.
Pośrednictwo króla czeskiego. Politycy i wojskowi przywódcy pragnęli jednak pewnej zwłoki, żeby przygotować wszystko, czego wymagała zupełna zmiana planu wojny, należało ją przenieść z nad Niemna nad Wisłę. Zwołana pod broń polska szlachta stawiła się 9 września pod Wolborzem, ale Witołd mimo najlepszych chęci nie zdążył nad pruską granicę, zajęty nieprzyjacielem na Żmujdźi. Wojsko polskie zdobyło Bydgoszcz 30 września i przekroczywszy rzekę Brdę wkraczało już w ziemie krzyżackie, ale Witołdowe wojska nie nadchodziły. Chciano zyskać na czasie i użyto w tym celu pośrednictwa króla czeskiego Wacława; użyto pozoru, że się obie strony zdają na jego sąd polubowny, a tymczasem będzie rozejm do końca czerwca następnego roku. Krzyżacy na to przystali. Obie strony wiedziały z tylekrotnego doświadczenia, że tu wszystkie ugodowe zjazdy i polubowne sądy nie zdadzą się na nic. Ale Zakon miał jeszcze nadzieję, że mu się uda rozerwać związek Jagiełły z Witołdem i unię Polski z Litwą, że w czerwcu 1410 roku będzie mieć do czynienia albo z samą tylko Litwą, lub też z samą tylko Polską. Polacy zaś pragnęli przysposobić się przez ten czas lepiej do wojny na pruskiej ziemi. Obie strony chciały zebrać jeszcze większe siły, pozbierać sojuszników.
Było już wiadomym, że będzie wojna wielka, rozprawa stanowcza. Krzyżacy wołali przez swoich landmistrzów i komturów w całej Europie i to w popłochu, że starej twierdzy chrześcijaństwa grozi wielkie niebezpieczeństwo od pogańskiej tłuszczy, i zebrało się z całej Europy sporo rycerstwa na ich obronę przeciw „chytremu poganinowi” Jagielle. A cóż dopiero sami Niemcy! W większej części wiedzieli oni jak sprawa stoi, ale też wiedzieli, że Zakon jest wymarzonym miejscem dla młodszych synów niemieckiej szlachty i szli bronić swego interesu. To też rozlegało się po całych Niemczech wołanie, żeby ratować Zakon. Krzyżacy nie przyjmowali bowiem do siebie nikogo, tylko rodowitych Niemców. Ich zamiarem było utworzenie wielkiego niemieckiego państwa na północnym wschodzie, bo chodzilo o rozszerzenie niemieckiej potęgi.
Stanął też po stronie krzyżackiej król węgierski Zygmunt Luksemburski, nie potrafiący zapomnieć, że Jagiełło ubiegł go do tronu polskiego. Radby on teraz zostać królem Polski; zastawiałby i sprzedawał Krzyżakom polską ziemię jedną za drugą. Zawarli też sojusz z Zakonem pomorscy i maklemburscy książątka, kręcący się jak chorągiewki na dachu, którzy nie dawno mieli sojusz z Polską. Za sojusz z nimi płaciło się; można powiedzieć, że się najmowali, to tej to owej stronie. Przez ich kraje podróżowało wielu rucerzy z Zachodu do Prus, było to poważne niedopatrzenie ze strony polityki polskiej, że ich tym razem nie kupiono.
Nie była też Polska bez sojuszników. Unia z Litwą dostarczała nam pomocy za pomoc wzajemną. Litwa i Żmujdź rwała się do tej wojny tak samo jak Polska. Ruskie księstwa podległe Witołdowi dostarczyły posiłków z obowiązku lennego. Miał też Witołd kilka hufców Tatarów, korzystając z zamieszek o tron pomiędzy Tatarami, mieszał się w ich sprawy, o ile mógł i miewał tam swoje sojusze, a nawet zbierał wśród nich kolonistów, dawał im ziemię i osadzał na Litwie. Obok polskiego wojska miało ruszyć do boju różnojęzyczne wojsko Witołdowe. To była pomoc własna, wynikająca z unii. Z zewnatrz starał się Jagiełło o ochotników. Rozpisał listy na wszystkie strony i porozsyłał werbowników, żeby się ochotnicy pod polskie sztandary zaciągali; zwano ich zaciężnymi. Zaciągi te powiodły się nadspodziewanie wśród Czechów. Król Wacław, mając sojusz z Polską, nie mógł im przeszkadzać, a pomiędzy Czechami rozbudziło się poczucie pobratymstwa i wspólnego interesu historycznego. Małoż się i oni nacierpieli od Niemcow? A ta wielka wojna miała być dla Niemców ciosem. Rozumniejsi od Rusinów, od Pskowian, Nowogrodzian i Moskali, zrozumieli, że pokonanie Zakonu zamieni się na klęskę żywiołu niemieckiego wogóle i jest przez to wspólnym interesem całej północnej Słowieńszczyzny. Po raz pierwszy w historii objawiło się w czynach słowiańskie hasło, a społeczeństwo czeskie stanęlo po stronie Polski.
Przybyły z Czech i Moraw znaczne posiłki pod wodzą znakomitego wojownika, Jana Żiżki z Trocnowa. Poszli polscy werbownicy także na Śląsk. Tam niejeden zobaczywszy polskie sztandary, ocknął się i poznał, że to jego własne znaki bojowe. Zwłaszcza na Górnym Śląsku, gdzie niemieckie osadnictwo nie miało przewagi, odezwały się wielką siłą polskie głosy, tak, że ten prąd udzielił się także dworom odpadłym od ojczystego pnia Piastów. Nie ruszył wprawdzie żaden z nich na tę wojnę, ale przynajmniej nie życzyli zwycięstwa Zakonowi i pozwalali werbować u siebie ochotnikłw. Jeden tylko ze zniemczonych Piastłw stanął po stronie niemieckiej i ruszył osobiście na pomoc Krzyżakom, Konrad książę Oleśnicy – który za młodu był paziem świątobliwej królowej Jadwigi.
Krzyżacy mieli sojusz z królem węgierskim Zygmuntem, a Polacy ze starszym jego bratem Wacławem, królem czeskim. W luksemburskiej dynastii nie było zgody, a bracia ci zawsze prawie byli powaśnieni. Ze synów Karola IV., monarchy mądrego, wybornego polityka i gospodarza, dbałego o dobrobyt swych krajów, a zwłaszcza ulubionego swego królestwa czeskiego, żaden nie był do ojca podobny, żaden nie był godzień jego pamięci i rodu.Zygmunt był lekkomyślny, zmienny i sam nigdy właściwie nie wiedział, co jest celem jego życia. Wacław stał jeszcze niżej od niego. Próżny aż do śmieszności, nabył szpetnego nałogu opilstwa i stawał się przez to zupełnie nie zdatny do rządów. Dla polityki polskiej miał jedna zaletę, a to, że nie lubiał Krzyżaków, konfiskował im nawet dobra w Czechach i teraz także był im niechętny.
Przydalo się to do tego, że nie robił trudności polskim werbownikom w krajach korony czeskiej. Ale przyjaźń jego nie długo miała trwać, bo go Krzyżacy przekupili sporą kwotą 60.000 złotych. Tym się tłumaczy, że przystali na jego pośrednictwo i sąd polubowny.
Gdy nadszedł termin wydania wyrok, udali się posłowie obydwóch stron do Pragi. Wyrok był szczególny! Żmujdź i Drezdenko uznał Wacław za własność Zakonu, a co do ziemi Dobrzyńskiej, zastrzegł sobie jeszcze rok czasu do namysłu, komu je przysądzić; tymczasem sam miał ją objąć w swoje posiadanie, żeby nie była ani polską, ani krzyżacką; po uływie roku zasądził by ją temu, kto by mu więcej zapłacił! Zabawne było, że nadto zakazywał Polakom obierać sobie królów z Litwy; po śmierci Jagiełły miano wynieść na tron kogoś z zachodnich dynastii, wyrzekając się jagiellońskiej dynastii! Zapewne! Bodła Krzyzaków unia !
Wyrok ten jest ciekawym przykładem z historii dynstycznego państwa: król Wacław kazał Polakom zrzec się Żmujdzi i Drezdenka, a społeczeństwo czeskie wysyłalo zbrojne hufce na ich odzyskanie. Tron swoją drogą – a narod swoją drogą!
Portret Witolda Wielkiego,, z XVIII w. Pobrano z Domeny publicznej.
Podmawianie Witołda. Trwał jeszcze rozejm umówiony po zdobyciu Bydgoszczy. Korzystał z tego Zakon i próbował, czyby się nie udało oderwać Witołda od Jagiełły. Samym Krzyzakom nie ufałby Witołd, użyli więc do swoich projektów Zygmunta węgierskiego, który w tym właśnie roku miał zostać cesarzem niemieckim, a już od kilku lat był zastępcą cesarza, czyli tzw. Wikariuszem cesarstwa (Wacławowi odebrano cesarską godność już w r. 1400, a następca jego Ruprecht z Palatynatu, nie zyskał ogólnego uznania). Zygmunt poprosił Jagiełłę i Witołda o zjazd osobisty do Kezmarku na Węgrzech, gdy bawili w południowych prowincjach Polski, objeżdżając przed wojną cały kraj. Jagiełło posłał Witołda, sam zatrzymał się w Nowym Sączu. Rzekome pośrednictwo było tylko pozorne, a chodziło całkiem o coś innego. Oto Zygmunt tłumaczył Witołdowi, ze cesarska jego władza jest ponad wszystkimi monarchami i narodami ( były to stare baśnie, tak już wówczas oklepane !), że Jagiełło źle mu życzy i po zwycięstwie, gdy go już nie będzie potrzebował, zacznie czychać na jego zgubę; ale on mocą swej cesarskiej władzy uwalnia go już teraz od obowiązku lennego wierności względem króla polskiego; niechaj się cofnie od udziału w tej wojnie, a on (znowu mocą władzy cesarskiej) ustanowi go królem Litwy. O tym królowaniu słyszał Witołd już raz w roku 1398 na salińskim ostrowie; po 12 latach powtórnie kuszono go koroną królewską, i miało się to znowu powtórzyć po raz trzeci po dalszych jeszcze 20 latach. Witołd wiedział, że gdyby miał być królem, musiałby się postarać o to sam. Cesarz mógłby mu dać co najwięcej pergamin i wypisać na tym pergaminie nazwę królestwa ! do tej korony wiodłaby drogą przez wojnę z Jagiełłą. Jakby to dobrze było dla Krzyżakow, gdyby władcy Polski i Litwy zamiast ruszyć wspólnie na nich, rzucili się sami na siebie wzajemnie. Nie trzeba było nawet wielkiej bystrości, żeby przejrzeć ten plan i uśmiechnąć się. Witołd wyjechał zaraz z Kezmarku do Sącza i doniósł o wszystkim Jagielle. Było to w lutym 1410 toku. Było jeszcze cztery miesiące rozejmu. Witołd pospieszył na Litwę. Jagiełło wezwał szlachtę polską pod broń i kazał się im stawić na 20 czerwca w Wolborzu; obydwaj doglądali osobiście przygotowń wojennych. Tym razem pragnęli Polacy od razu wkroczyć na na ziemię Zakonu, by sami ich zaczepić. Landmistrz inflancki, żeby zmylić polskich wodzów wyruszył juz w czerwcu na Litwę z mniejszym oddziałem; chodziło prawdopodobnie o to, żeby w tamte strony i teraz skierować uwagę Polaków. Ale Jagiełło nie wyprawił żadnych posiłków na Litwę; przeciwnie, kazał Witołdowi przyprowadzić wojsko do Polski. Było postanowione, że się pójdzie prosto na Malborg, stolicę Krzyżaków w Prusiech.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jagiellonowie
https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Vita%C5%ADt_Vialiki._%D0%92%D1%96%D1%82%D0%B0%D1%9E%D1%82_%D0%92%D1%8F%D0%BB%D1%96%D0%BA%D1%96_(A._Guagnini,_1578).jpg
Źródła.Przedruk z pozycji książkowej autorstwa Feliksa Konecznego, "Dzieje Polski za Jagiellonów". Wydawnictwo Antyk Marcin Dybowski.